Skryba poprawił okulary patrząc się na gości znacząco. Tym razem postanowił nie uchylać rąbka tajemnicy publicznie. Nie chciał zepsuć opowieści osobom, które wolałyby ją usłyszeć od samego początku.
Dziewczyna siedziała za stołem z założoną nogą na nogę. Ubrana była w gustowne, męskie szaty szlacheckie, w których mimo wszystko wyglądała bardzo zgrabnie. Po drugiej stronie stołu na starym, drewnianym krześle spoczywał chudy mężczyzna o pospolitej twarzy w ciemnej, ocieplanej tunice.
Medyk Percival był starszym mężczyzną z krótkimi siwymi włosami i równie krótko przystrzyżoną siwą bródką. Na nosie miał okrągłe okulary, a ubrany był w lekko brudny biały fartuch i duże rękawice. Zastali go nad dziwną miksturą zielonego koloru, którą wolno mieszał w kulistym szklanym naczyniu.
Wilhelm zostało założone około dwustu siedemdziesięciu lat temu, a jego historia była mocno związana z legendą Wilków, czyli starego nieistniejącego już zakonu, którego korzenie sięgały ponad trzysta lat wstecz do czasów epoki magicznej. Zadaniem zakonu było rozwiązywanie problemów nadprzyrodzonych, najczęściej mieczem. Sporą część legendy stanowiły opisy fantastycznych osiągnięć członków zakonu, w które wchodziły między innymi zabójstwa smoków, wilkołaków, wampirów, piekielnych ogarów i wiele, wiele innych, jednak najsłynniejszym dokonaniem Wilków było pokonanie potężnej wiedźmy Moriany Straszliwej, która siała spustoszenie przez całą Brytonię. W wielkiej wojnie z Morianą zginęła większość Wilków, łącznie z ich mistrzem Casimirem o przydomku Kruk. Wojnę przetrwało tylko siedmiu, każdy z nich ruszył w swoja stronę i założył własne miasto, a legendarny zakon przestał istnieć.
Orion pędził przed siebie. Rozbite wargi wściekle paliły pod strumieniem chłodnego powietrze. Po raz kolejny w myślach dziękował wszystkim Bohaterom, że zdecydował się na lekki pancerz. Tylko dzięki temu był wystarczająco szybki…
Słysząc ostatnie zdanie Orion skulił się jak pod uderzeniami bicza i zacisnął zęby tamując falę przykrych wspomnień. Skłonił się królowi i za jego pozwoleniem udał się do wyjścia. Na tym audiencja się skończyła.
Król skończył mówić i wbił wzrok w młodego rycerza. Orion poczuł przypływ dumy. Oczywiście w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że zabicie mary było czystym przypadkiem. Jednak uważał, że ten przypadek był istnym darem losu, który odmieni kardynalnie jego życie i na jego nieszczęście wcale się tutaj nie mylił. Mężczyzna ukłonił się królowi nie kryjąc zadowolenia. W tym momencie odezwał się sir Patrick uśmiechając się nieprzyjemnie.
Monarcha siedział na tronie w oczekiwaniu. Oprócz niego była tam obecna rada królewska łącznie z generałem Patrickiem. Członkowie rady obserwowali w ciszy kłótnie królewskiego rodzeństwa zachowując taktowne milczenie. Wcinanie się w słowną szermierkę dwóch braci było wielce nierozsądne, gdyż konsekwencje takiego działania były właściwie nie do oszacowania.
Uczta u króla jak zwykle zachwycała obfitością. Stoły wyginały się pod ciężarem potraw i trunków z najróżniejszych zakątków Brytonii. Sala bankietowa była w stanie pomieścić prawie pięćset osób, jednakże dzisiaj, mimo wszystkich przygotowań, ilość ludzi na królewskim przyjęciu przekraczała ledwie dwusetkę. Grajkowie siłowali się grać żywą muzykę, ale często się mylili, a w powietrzu niosły się niepokojące dźwięki sfałszowanych nut. Królewski błazen siedział w milczeniu i pił wino kielich za kielichem. Nie był w swoim zajęciu jedyny. Większość gości czyniła podobnie, a wyjątkiem nie był nawet sam król.
“Ludzie są w stanie robić okropne rzeczy, tak długo jak są przekonani, że są robione w dobrej wierze.”
Król Edward Bogobójca